Historia sukienki

0
3524

Historia sukienki. Jakże często dziś z ust kobiet słyszy się stwierdzenie typu: „sukienka? Nie dla mnie. Stawiam na wygodne i praktyczne spodnie”… Czyżby kobiety przestały chcieć być kobiece? Może kobiecość w pracy jest już anachronizmem?

Historia sukienki. Sukienka i suknia

Jeszcze sto lat temu pojęcia sukienka w ogóle nie znano. Kobiety od zawsze nosiły suknie. Suknie związane były z płcią piękną i miały burzliwe dzieje. Historia mody wielokrotnie zmieniała fasony, długości, dekolty… Ale suknia była zawsze projektowana jako najlepsza oprawa piękna kobiecego ciała. Na przestrzeni wieków kanony piękna zmieniały się. Każda epoka poszukiwała swego ideału na nowo tworząc wizerunek kobiety o boskich proporcjach. A kobiecie niezmiennie towarzyszyła suknia…

Historia sukienki. Średniowieczna suknia

Odsłanianie ciała – tak powszechne w starożytności – w średniowieczu było niedopuszczalne. Pielęgnowanie ciała było oznaką próżności równą z grzechem. Kobiece ciało było zamknięte w szczelnej powłoce pozbawionej włosów, piersi i bioder. Ideałem kobiety stała się istota cicha, wiotka. Kobiety umartwiały się postami by uzyskać szczupłą sylwetkę i blade lico. Rumiane policzki godne były tylko wieśniaczek. W XV wieku podstawowym warunkiem była wysmukłość. Suknia, oprócz całkowitego zakrycia ciała, musiała obowiązkowo wysmuklać sylwetkę. Zarówno fason sukni, jak i wysokie czepce zakrywające włosy, doskonale to umożliwiały. Na szkicach z tamtego okresu oglądamy wiotkie kobiece sylwetki, niewiele różniące się od wyidealizowanych proporcji dzisiejszych modelek. Ta średniowieczna wysmukłość nie jest niczym dziwnym szczególnie na tle wertykalizmu gotyckiej architektury.

Historia sukienki. Sukienka w XVI wieku

W epoce renesansu, kult ciała rozkwita na nowo. W żadnej innej epoce człowiek nie dążył tak usilnie do osiągnięcia doskonałego zewnętrznego piękna. Kobiety zrzucają gotyckie czepce, rozpuszczają obfite loki na ramiona i noszą suknie z dekoltem karo. Przepych sukien podkreślają ciężkie tkaniny: brokat, aksamit oraz koronki i hafty. Dodatkowo wzory na sukniach tworzą misternie naszywane kosztowne klejnoty. Jednocześnie zmienia się ideał kobiecej urody. Wenus Botticelliego ma już figurę współczesnej dziewczyny.

Suknie w renesansowej Hiszpanii

Niestety w drugiej połowie XVI wieku, w katolickiej Hiszpanii pod wpływem kościoła zaczęto ponownie zakrywać kobiece ciało. Hiszpania była wówczas najpotężniejszym państwem i dyktowała modę całej Europie. Pokazanie fragmentu szyi, nadgarstków, czy czubka obutej stopy stało się desygnatem grzechu. Suknie ponownie tracą dekolty, otrzymują wokół szyi charakterystyczne koronkowe kryzy. Te koronkowe konstrukcje sięgają nawet do połowy głowy. Takie same koronkowe kryzy znajdują się przy mankietach dookoła nadgarstków. W spódnicy powstaje nawet specjalna fałdka umożliwiająca… schowanie bucików w czasie siedzenia. Nastąpiło całkowite odejście od anatomicznej budowy kobiecego ciała. Sylwetka wygląda jak dwa zetknięte ze sobą szczytami stożki. Dama w takiej kreacji przypominała manekin, a nie istotę żywą.

Sukienka w XVII wieku

Barok upodobał sobie obfite, rubensowskie kobiece kształty. Paradoksalnie ten modny „nadmiar ciała” był sznurowany, usztywniany i wciskany w dziwaczne geometryczne formy. XVII wiek przynosi skrajne zgeometryzowanie kobiecej sylwetki. Klatka piersiowa zostaje doprowadzona do niewiarygodnie wąskich rozmiarów. Stanik sukni, oprócz gorsetu, był od wewnątrz usztywniany drewnianymi lub metalowymi listewkami i dodatkowo watowany. Zapewniało to idealnie gładkie podłoże będące tłem dla przepysznych haftów i klejnotów. Cała konstrukcja równocześnie nie pozwalała swobodnie się nachylać, siadać i oddychać. Spódnica sukni przypominała zaś ogromny walec. Wkładana była na kilka halek, pod którymi umieszczano specjalny wiklinowy wałek umożliwiający nadanie jej modnego walcowatego kształtu. Całości dopełniały pantofle na wysokich koturnach, tak więc aby złapać równowagę podczas chodzenia, damy musiały umiejętnie balansować usztywnianą spódnicą.

Suknie za panowania Marii Antoniny

W XVIII wieku modę całej Europie dyktuje Wersal. Sztuczna moda dworska sprowadza rolę kobiet do marionetek paradujących w przepysznych kreacjach. Suknie ceremonialne na dworze wyglądem przypominały współczesne wanny. Średnica spódnicy wynosiła do 3,5 m! Zapewniało do stosowny dystans społeczny oraz dawało ogromną powierzchnię do prezentacji bogactwa. Na sukniach znajdowały się klejnoty, koronki, kokardy, falbanki, kwiaty i co tylko można sobie wyobrazić. Całość uzupełniała monstrualna peruka, a pod nią nigdy nie myte włosy…

Sukienki w XIX wieku

krynolinaWiek XIX uwięził kobiety, aż na 60 lat (1810- 1870), w gorsetach i klatkach z wielorybich kości i metalowych prętów mających w obwodzie nawet osiem metrów! Tak wyglądała krynolina, czyli ogromny stelaż noszony pod spódnicą, dzięki któremu kobieta mogła wyglądać zwiewnie i prezentować talię osy. Dzięki krynolinie spódnica miała najmodniejszy kształt gigantycznego pokrowca na imbryczek. Krynolina uniemożliwiała najprostsze czynności: przejście przez drzwi (poszerzano otwory drzwiowe), zajęcie miejsca w fotelu (siadano na podłodze lub specjalnie skonstruowanym fotelu dziś wydającemu się kanapą kilkuosobową), sięganie po przedmioty znajdujące się przed sobą. XIX wieczne krynoliny –  w porównaniu do noszonych wcześniej ciężkich i gorących kilkunastu halek – faktycznie były lekkie i zwiewne i błyskawicznie zrobiły furorę. Niestety na spacerach silniejszy podmuch wiatru wydymał spódnice ukazując w całej okazałości nogi kobiety. Podczas siadania krynolina podnosiła się do wysokości nosa, przy schylaniu ukazywała oczom zebranym „nagą prawdę”. Damy nie wiedziały gdzie aktualnie znajdują się końce ich sukienek, strącały najrozmaitsze przedmioty, przydeptywały końce innych krynolin. Suknie były też zagrożeniem dla zdrowia. Deformowały sylwetkę prowadząc do zwyrodnień kości. Były zagrożeniem życia dla dziewcząt pracujących w fabrykach, bo szerokie sukienki mogły być wciągane w przemysłowe maszyny.

Historia sukienki…

I tak, przez wieki, kobieta była sznurowana, miała regulowaną talię, wielkość i wysokość biustu, nosiła przeróżne „szatańskie wynalazki”. Walka o niemal każdy centymetr jej ciała owocowała zasłanianiem i odsłanianiem na przemian poszczególnych jego partii. Naturalna budowa anatomiczna była deformowana, gorsety zmieniały kształt żeber, często powodując zaginanie ich do środka, przyczyniały się do deformacji płuc (już od dziecka), powodowały niewydolność oddechu oraz choroby i skrócenie wieku życia. Taka była cena za naprawianie natury. Kobieta dźwigała na sobie kilogramy tkanin skomplikowanie udrapowanych, była obciążana stelażami z drutów, woreczkami do wypychania bioder i pośladków, torturowana deskami spłaszczającymi biust. Wszystko to dotyczyło sukien dworskich, paradnych, zakładanych zgodnie z pozycją i dostojeństwem właścicielki.

Fragment ten jest częścią artykułu, który ukazał się w gazecie Temidium, Okręgowa Izba Radców Prawnych w Warszawie, styczeń 2012

 

Poprzedni artykułWizerunek kobiety szefa
Następny artykułDobór koloru ubrania do typu urody
Agnieszka Jelonkiewicz
Jestem historyczką sztuki, trenerką i konsultantką wizerunku. Kreowanie wizerunku biznesowego, etykieta w biznesie i profesjonalna autoprezentacja to dziedziny, którymi się zajmuję od 1998. Posiadam certyfikat międzynarodowego konsultanta koloru i wizerunku (image & color consultant) oraz uprawnienia pedagogiczne umożliwiające mi prowadzenie szkoleń. Udzielam indywidualnych konsultacji przedstawicielom Top Managementu. Szkolę Zarząd, przygotowuję wizerunek medialny ekspertów i rzeczników prasowych. Miło mi poinformować, że zostałam odznaczona Diamentem Kobiecego Biznesu jako Firma Godna Zaufania. Jestem admiratorką piękna w różnych jego postaciach. Nie tylko dlatego, że wybrałam studia na Wydziale Sztuk Pięknych. Podziwiam piękno w kreowaniu wnętrz, w naturze, w harmonii pomiędzy architekturą a naturą – co odzwierciedla moja publikacja „Założenie pałacowo-ogrodowe w Kozienicach”. Świat kolorów i form pasjonował mnie od dzieciństwa. Szukając dla siebie zawodu wiedziałam, że chcę pracować z ludźmi i tworzyć piękno. Wymyśliłam zawód, którego u nas jeszcze nie było. Nie było też zapotrzebowania na usługi kreowania wizerunku. Nie poddałam się jednak, stałam się trenerką i stylistką. Dziś realizuję swe pasje zajmując się historią mody, historią sztuki, stylizacją, modą, kreowaniem wizerunku biznesowego i osobistego. Cieszę się, że moja praca inspiruje innych. Tak stałam się jedną z bohaterek książki „Sukces jest kobietą! Piękna twarz biznesu”. Zostałam też odznaczona statuetką "Kobieta z Marką 2023" w kategorii kultura.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here