Bikiniarze „czesali się w tzw. kaczy kuper, z przodu włosy uniesione ku górze, z tyłu zaczesane. Na głowie kapelusz ściśnięty w naleśnik albo wypchana gazetami oprychówka… Luźna marynarka, koszula mająca kołnierzyk z guziczkami i mankiety daleko wystające poza rękawy marynarki. Do tego buty na słoninie (z grubymi podeszwami) i koniecznie wąskie, przykrótkie spodnie. Najważniejszym elementem stroju był krawat. I to właśnie od jaskrawych krawatów z palmami (podobno z atolu Bikini) lub z opalającymi się kobietami w bikini pochodzi słowo –bikiniarz-.”
Leopold Tyrmand honorowy bikiniarz Polski Ludowej
To „kłucie w oczy” musiało się Leopoldowi Tyrmandowi podobać. Podobnie jak on sam podobał się bikiniarzom. I tak Tyrmand stał się dla nich kimś ważnym, okrzyknięto go nawet honorowym bikiniarzem Polski Ludowej. Była jednak pewna różnica: Tyrmanda cechowała nienaganna elegancja, o którą jako nieuleczalny esteta, dbał wręcz obsesyjnie. Bikiniarzy zaś cechowała radosna manifestacja odmiennego od „krajowych wytycznych” wyglądu. Niestety, w stalinowskiej Polsce, nienaganna elegancja Tyrmanda automatycznie stawała się manifestacją ideologiczną a nie tylko estetyczną. Jednym z elementów niepowtarzalnego stylu autora „Złego” były kolorowe skarpety. I w ten oto sposób skarpety Tyrmanda urosły wręcz do symbolu „ideologicznej walki z ustrojem”…
Bikiniarze lokalne oddziały
Okazuje się, że były też „lokalne oddziały” bikiniarzy. W Poznaniu byli nimi „eki”. Nazwa pochodziła od eków, czyli po poznańsku rogów ulic, na których zbierali się mężczyźni w kraciastych marynarkach. W Krakowie byli „dżolerzy” od angielskiego słowa jolly – zabawny.
Bikiniarze i 16 letni Roman Polański
Takim krakowskim dżolerem był 16 letni Roman Polański. W autobiografii tak wspominał ten czas: „Nade wszystko liczyło się obuwie. Za najcenniejsze uchodziły buty bez naszywanych nosków. Najpopularniejszym materiałem była czarna skóra, ale wyżej stawiano niebieski zamsz. Noszono wąskie spodnie, a długie wełniane marynarki musiały mieć watowane ramiona. Kołnierzyk koszuli miał być jak najszerzej rozwarty. Obowiązywał jaskrawy krawat, związany w wielki węzeł. Sam byłem szczególnie dumny z żółto-wiśniowego amerykańskiego krawata, w kształcie karpia – superszerokiego, ze stylizowaną różą w środku…”